niedziela, 13 października 2019

Prolog


Wolą bogów się stałam i stawać się będę.
Nieść szkarłatne nasienie, jako naczynie Bogini,
oddawać Złote Jabłko w imię Przedwiecznego.
Jestem umierającym Bogiem, wchodzącym w ludzkie ciało...”





Prolog

Ackergill, rok 1996
            Migotliwy blask świec porwał do tańca cienie majaczące na ścianach. Ich mroczne, zachłanne palce spacerowały misternie po grzbietach starych ksiąg ustawionych ciasno na półkach. W biblioteczce znajdował się zbiór historycznych podań, prywatnych dzienników i zapisków, archiwów i publikacji. Na ścianach wisiały fotografie, których początki sięgały czasów, gdy wywoływano pierwsze zdjęcia. Nie brakowało obok nich także amatorskich szkiców; jednak honorowe miejsce w gabinecie na pustej, przeciwległej ścianie zajmował siedemnastowieczny portret zamożnej kobiety. Byle obserwator najprawdopodobniej spojrzałby na obraz, oddał mu kilkusekundowy hołd zachwytu i poszedł dalej, zapomniawszy o widoku kocich oczu hrabiny bądź kasztanowo rudych włosów upiętych w lekki kok, których pojedyncze kosmyki opadały luźnymi falami na nagą, alabastrową szyję. Wyedukowany profesjonalista mógłby dotknąć i podziwiać zgrabne ślady pędzla na fałdach karmazynowej sukni, jednak obraz od kilku stuleci był ukryty przed całym światem, jakby jego posiadacz chciał wymazać z pamięci historii ową postać, o czym świadczyć mogły zbiory jego rozsypane po wszystkich posiadłościach, w których posiadanie wszedł, bowiem każdą z jego włości zdobił ukryty gdzieś portret tej samej hrabiny, skrzętnie pielęgnowany, impregnowany i chroniony przed światłem dnia. Bezimienna piękność była niezaprzeczalnie pewną obsesją bogatego włodarza. Słudzy jego szeptali między sobą, iż niejednokrotnie, wszedłszy do gabinetu pana swojego, zastawali go siedzącego w milczeniu, zapatrzonego w jej oczy, jakby dusze ich prowadziły niemą konwersację pełną nostalgii.
            — Panie. — Odgłos otwieranych drzwi przerwał panującą w gabinecie ciszę.
Do pomieszczenia, wraz ze szczupłym młodzieńcem, wpadła struga pomarańczowego światła rozjaśniającego korytarz i rozlała się po deskach na podłodze, zahaczając swój jaskrawy pazur w każdym z pociemniałych słojów, w których azyl znalazły pojedyncze drobinki kurzu, iskrząc radośnie w odpowiedzi na każdy promień jasności. Z oddali, prawdopodobnie z dolnej kondygnacji, dobiegł stłumiony szmer rozmów bardziej lub mniej poruszonych osób. Nagły natłok dźwięków sprawił, że włosy na ciele mężczyzny w gabinecie zjeżyły się, a skóra na karku nerwowo, choć niemal niezauważalnie, zadrgała. Pozostał on jednak w stoickim bezruchu oczekiwania.
— Wszystkie dokumenty są gotowe. Osobiście dopilnowałem, by zostały skrupulatnie spisane. — Chłopiec urwał, jakby czekając na aprobatę swojego pracodawcy. Gdy jednak odpowiedziała mu zatrważająca go cisza, kontynuował raport. — Wydałem wszystkim pracownikom należne wypłaty. Zwolniłem, jak poleciłeś, nie godną zaufania część z nich. Odprawiłem wszelkich gości z wyrazami szacunku. Ponadto dowiedziałem się, że ceny…
— Matthew… — rozległ się znienacka basowy, spokojny głos, przerywając potok słów młodzieńca.
Matthew natychmiast zamilkł, kurcząc się zauważalnie i wbijając spojrzenie we własne buty. Pan awansował go na zarządcę zaledwie kilka tygodni wcześniej. O zakresie jego obowiązków jedynie napomknął, pobieżnie nakreślając czynności, jakich wykonania wymaga, pozostawiwszy tym samym młodemu, niedoświadczonemu, ale pełnemu zapału chłopcu, wolną rękę. Ponieważ zaoferowane mu zarobki były nad wyraz wysokie, Matthew starał się, jak mógł. Zachowanie pracodawcy jednak niebywale strofowało chłopaka, jego obycie wręcz przerażało. Nieustannie milczący, zamknięty w swoich komnatach, w dodatku odwiedzany przez najdziwniejszych gości. Jego zwyczaje dalece odstawały od wszelakich norm. Sypiał w ciągu dnia, jeśli nie znikał na całe tygodnie, to wybywał nocami na kilka godzin, czasem swoim luksusowym samochodem, czasami piechotą. Mało jadał, pijał jedynie wino, lecz najgorsza była jego przeraźliwa introwertyczność. Matthew całymi godzinami zastanawiał się, co też kołatało się czy w głowie, czy w sercu jego szefa. Co sprawiło, iż stał się tak głęboko zamknięty, bo przecież ludzie się tacy nie rodzą? Czy była to utrata kogoś bliskiego, wielkiej miłości? Jakaś rodzinna tragedia? Było to nad wyraz intrygujące, jednak młodzieniec absolutnie nie liczył na to, iż zagadka ta kiedykolwiek zostanie rozstrzygnięta. Nie mniej jednak nowy właściciel Ackegill Tower sprawiał wrażenie dobrego człowieka, uczciwego i pomimo swego zimnego obejścia, Matthew darzył go dużym szacunkiem i pewną skrywaną sympatią.
— Czy masz mi do powiedzenia coś wartego uwagi?  — zapytał mężczyzna. Młodzieniec nie dał się zbić z tropu i już brał głęboki wdech, by przekazać – jak mu się wydawało – jeszcze ważniejsze informacje, gdy tuż za jego plecami odezwał się ktoś obcy, kogo przybycia ni to usłyszał, ni poczuł.
— Odnaleźliśmy  Element Chaosu.
Te trzy słowa, wypowiedziane z obcym, wschodnim akcentem, zastygły w powietrzu na bardzo długą chwilę, echem odbijając się od ścian. Nie wiedząc, kim jest mężczyzna stojący za nim, ani o czym, u diabła, mówi, Matthew postanowił milczeć i czekać na reakcję swojego pracodawcy. Albo – jak to zazwyczaj bywało – na jej brak, który należało interpretować na różne sposoby.
William siedział tyłem do uchylonych drzwi, a większa część jego sylwetki skryta była za oparciem wysokiego, zdobionego fotela. Powoli odwrócił się. Jego oczy niebezpiecznie zalśniły, gdy po drodze odbiły blask światła, podczas gdy twarz pozostała w cieniu.
— Odejdź — rzucił cierpko w kierunku chłopca.
Matthew skłonił się i posłusznie wycofał, zachodząc w głowę, czym jest Element Chaosu. Nie powinien się właściwie dziwić niczemu, zważywszy na obyczaje pana d’Louise. Odkąd ten bogaty francuz, jak domniemywał, pojawił się w recepcji zamku, życie tutaj jednocześnie zgasło i odrodziło się na nowo. Zamknął hotel i zwolnił większość pracowników, wykupiwszy wszelkie prawa do posiadłości i okolic, a wraz z jego rychłą przeprowadzką, całe miejsce jakby cofnęło się w czasie i dostało zastrzyk średniowiecznej magii. Rzeczony Element Chaosu mógł być wszystkim. Jeśli pan d’Louise był kolekcjonerem, na co wskazywały wszystkie wiekowe i unikalne przedmioty, które przywiózł ze sobą, mogła być to kolejna perełka, którą zamierzał zamknąć gdzieś w jednej ze swoich pilnie strzeżonych komnat.
William d’Louise podniósł się z fotela i podszedł do okna, za którym spienione fale rozbijały się o poszarzałe, skaliste wybrzeże. Słońce dawno już skryło się za horyzontem, pozostawiając jedynie ciemnoróżową łunę światła, jaśniejącą ostatkiem sił ponad granatem morskiej wody. Kontrastujące ze sobą kolory, rozpościerające się na firmamencie, przywiodły mężczyźnie na myśl Elementy Chaosu, niczym Jin i Jang, dobro i zło. Zastygł na moment, który w spływającej nań nostalgii zdawał się trwać całe dziesięciolecia, a wspomnienia minionych dziejów rozlały się falą ekscytującego ciepła po jego lodowatym, martwym sercu.
Odwrócił się gwałtownie, spoglądając na przybysza stojącego w jego gabinecie. Miał on surowe rysy twarzy, ledwie widoczne w półmroku. Był nieco wyższy od Williama i zdecydowanie szerszy w barkach. Wyglądał jak żołnierz, jak rycerz przyodziany w zbroję, z tą różnicą, że jego niedźwiedzia sylwetka sprawiała wrażenie, jakby nie potrzebowała żadnej ochrony, jakby zaledwie ściskając lekko pięść, mógł zmiażdżyć setki istnień.
— Znajduje się obecnie w Północnej Anglii, około pięciuset mil stąd — dodał, badając czujnym wzrokiem reakcję Williama.
Mężczyzna, nienaturalnie szybkim ruchem ręki, chwycił kluczyki od samochodu leżące na dębowym blacie i niemal zmaterializował się tuż obok swojego informatora. Jakby w geście podziękowania położył dłoń na ramieniu Siergieja i zastygł tak na chwilę, mrużąc powieki. Następnie niewyobrażalnie szybko wydostał się z pomieszczenia i popędził wyłożonymi czerwonym dywanem schodami, potem wąskim korytarzem, poprzez wysoki hol na zewnątrz, wprost na skąpany w mrocznym zmierzchającym blasku dziedziniec, skąd udał się błyskawicznie na parking.
Klasyczny, ceglany kolor BMW lśnił, odbijając resztki dnia na swojej wypolerowanej karoserii. Drzwi trzasnęły z hukiem. Sześć cylindrów zawarczało złowrogo, dając znak gotowości. Sportowe E26 odjechało z piskiem opon spod wieży w Ackergill, pozostawiając za sobą kłęby wzburzonego dymu.

___________________________
Aktualizacja 13.10.2019

15 komentarzy:

  1. Zostawiłaś na moim blogu zaproszenie, więc oczywiście wpadłam. :)
    Ale masz talent! Plastyczne opisy, ciekawie poprowadzone dialogi i nuta tajemniczości, czyli wszystko, żeby zaciekawić czytelnika :D Oczywiście zostaję i już zabieram się za rozdział pierwszy.
    Pozdrawiam!
    kraina-liliowego-ksiezyca.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *Albo się nie zabieram, bo jeszcze go nie ma :/ W takim razie nie każ długo czekać :)

      Usuń
    2. Och, wybacz. Jestem w 3/4 pisania rozdziału, mam nadzieję, że Cię nie zawiedzie.
      Dziękuję za tak ciepłe słowa! Dają mi dużo motywacji na sam początek. :)
      Witam serdecznie w swoich skromnych progach i obiecuję, że w weekend zawitam w Twoje. :)
      Pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
  2. Dzisiaj trochę włóczę się po blogsferze i klikam przypadkowe linki. Właśnie tak trafiłam na twojego bloga. Zaintrygowała mnie szata graficzna, więc postanowiłam przeczytać Prolog.
    Jak na razie nie żałuję. Masz genialne opisy, świetnie dzięki nim budujesz atmosferę. Aż miałam ciarki na plecach, gdy czytałam prolog. Do tego klimat zimnej Anglii, wampiry, zamki. Wprost genialne. Strasznie intryguje mnie jak dalej rozwiniesz akcje. Czym jest Element Chaosu? Do czego potrzebuje go William? Z niecierpliwością czekam na kolejną część.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezmiernie miło jest mi gościć takich czytelników! Bardzo się cieszę, że spodobał Ci się klimat mojej historii i mam nadzieję, że dalsze losy Cię nie zawiodą, postaram się utrzymywać poziom!
      Dziękuję serdecznie za Twoją wizytę, w weekend zagoszczę u Ciebie. :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Zostawiłaś u mnie linka i w końcu wpadłam z lekkim opóźnieniem.
    Powiem tak, po tytule myślałam, że będzie to jakaś fanowska wersja czerwonej królowej, którą czytałam i osobiście bardzo lubię :) Po prologu stwierdzam, że jest inaczej i mnie zaciekawiłaś.
    Z przyjemnością zostaję żeby zobaczyć, co będzie się działo dalej.
    N

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :)
      Nie mam nic wspólnego z tą książką (przynajmniej nie umyślnie), choć mijałam ten tytuł kilka razy w księgarniach i brała mnie zazdrość o "mój" tytuł. :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Zaczyna się ciekawie. Blog wygląda zachęcająco, prolog według mnie jest świetnie napisany i miło się czytało. Poczułam jakiś surowy klimat, który bardzo mi się spodobał, ale fabuły, wiadomo, po samym prologu nie idzie ocenić.
    Czekam na więcej i w wolnej chwili zapraszam do siebie ;)
    https://gra-swiatow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie. :)
      Wpadnę na pewno w weekend!
      Pozdrawiam.

      Usuń
  5. Czyżbym trafiła na przyzwoite opowiadanie? Od dawna nie czytałam fantasy osadzonego w obecnych czasach, więc mam nadzieję, że mnie miło zaskoczysz.

    OdpowiedzUsuń
  6. WSPANIAŁE opisy! Naprawdę, zazdroszczę takiej umiejętności, bo idealnie pokazałaś klimat. Wybacz, że to powiem, ale strasznie razi mnie w oczy ten szablon, jest zbyt szkarłatny, a moje oczy cierpią. Nie wierzę, że to mówię - zawsze denerwowały mnie osoby zbyt negatywnie reagujące na wizerunki blogów, ale naprawdę... jest ładnie tylko trochę za czerwono. :c

    Ogólnie jestem zaintrygowany Twoim opowiadaniem. Zastanawiam się jakie zdolności dasz wampirom; na pewno nie będą zbyt dużymi mary sue skoro muszą używać samochodów, haha. Poza tym Anglia, nieźle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za takie pochlebstwa. 🙈 Owszem, nie chciałabym, by moi krwiopijcy byli zbyt wykokszeni No i na pewno nie będą lśnić w słońcu xD.
      Postaram się coś zrobić z szablonem, gdy dopadnę laptopa.

      Usuń
  7. Zapowiada się interesująco, bardzo interesująco. Co to jest ten Element Chaosu? To dopiero prolog, a ja już mam kilka pytań ;D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. 45 years old Environmental Tech Eleen Pedracci, hailing from Brentwood Bay enjoys watching movies like Nömadak TX and Fashion. Took a trip to Catalan Romanesque Churches of the Vall de BoíFortresses and Group of Monuments and drives a Bentley Litre Le Mans Sports 'Bobtail'. jej ostatni blog

    OdpowiedzUsuń

Komentarze motywują. Dziękuję!